Ps @faktypofaktach: jaki jest cel zapraszania takich ludzi, jak AZ do programu? Podajcie jedno zdanie prawdy, które powiedziała. Tylko jedno! @CTomczyk jak zwykle
Jun 22. Oficjalny polski tytuł dodatku z końmi do The Sims 4 to Ranczo mam nadzieje na kobyle starego Więcka. aleks she/her. @hello_olka. ·. Jun 22. Takiego gościa spotkałam rano przed biurem, odłożyłam go w krzaki żeby nikt nie podpalił go papierosem bo siedział na koszu na pety. aleks she/her. @hello_olka.
Magda Pomyślała O Pewnej Liczbie. Uzasadnij, że liczba, o której na początku pomyślała magda, jest mniejsza od 11. Uzasadnij, że liczba, o której na początku pomyślała magda, jest. a) Ewa powiedziała do Olka Pomyśl jakąś liczbę. Pomnóż ją przez 5. Od from brainly.pl Magda gessler dodała nagie zdjęcie! W wyniku otrzymała liczbę o 23 większą […]
457 views, 4 likes, 3 loves, 0 comments, 1 shares, Facebook Watch Videos from Ela Walczy: "Żebyście wiedzieli jak fajnie jest stać" powiedziała Ela. A jeszcze fajniej jest chodzić :) Najlepiej do
A to historia! Dzwonię do Olka A to ci heca! Ładna polka ładna polka To jest nasza polka kryminalna Polka polka kryminalna Niepodobna ani do walca Ani do walca ani do tanga Cóż to za swojskie nietrudne pas Stale na lewo wszystko na lewo Z rączki do rączki raz i dwa Na komisariat lecę I w oczach mi już pstro Znajome twarze mijam Lecz co
Vay Tiền Nhanh Chỉ Cần Cmnd Nợ Xấu. Odsunęłam magazyn i… zamarłam z wrażenia. Przede mną stał, czy też raczej stała, bo była to dziewczynka, sobowtór mojego Olka! Jasne kręcone włoski, zgrabny, zadarty nosek i nawet pieprzyk pod lewym okiem... Odkąd w wypadku samochodowym zginął mój syn, życie straciło dla mnie sens. Aż do dnia, kiedy na placu zabaw zobaczyłam tę dziewczynkę... Wyglądała zupełnie tak samo, jak mój Olek, kiedy był mały. Przez ostatnie kilka lat żyłam jedynie z rozpędu – nie widząc w życiu ani sensu, ani celu, ani perspektyw na lepsze jutro. Ot, wegetacja z dnia na dzień. Mój mąż zmarł w 2000 roku na zawał serca, zostałam sama z 16-letnim synem. Chociaż byłam wówczas jeszcze stosunkowo młoda, nie myślałam o związku z innym mężczyzną. Olek bardzo przeżył śmierć ojca i wątpię, czy zdołałby zaakceptować kogoś u mego boku Mieliśmy siebie nawzajem i to musiało nam wystarczać. Syn zawsze był skrytym dzieckiem, ale od czasu, gdy zabrakło Jerzego, jeszcze bardziej się w sobie zamknął. Pytany o cokolwiek – o szkołę, o dziewczyny – odpowiadał półsłówkami i trzeba było anielskiej wręcz cierpliwości, by się czegoś od niego dowiedzieć. Skończył liceum, poszedł na studia. Pamiętam, że gdzieś tak na trzecim roku zaangażował się w związek z jakąś Małgosią, ale nigdy mi jej nie przedstawił, choć nieraz prosiłam, by zaprosił ją do nas do domu. W końcu powiedział mi, żebym go więcej nie nagabywała, bo z nią zerwał. Pocieszałam się, myśląc, że ma jeszcze czas na poważne związki, nie będzie ta – to będzie inna. Zresztą Olka dużo bardziej zdawali się interesować koledzy – niemal co wieczór chodzili w męskim gronie na bilard albo mecz, a czasem po prostu na piwo. Tłumaczyłam sobie, że musi jeszcze dojrzeć do dorosłego życia. Uwielbiał samochody. Kiedy po studiach udało mu się znaleźć pracę, z pierwszej pensji kupił jakiegoś starego rzęcha do remontu i odtąd wolny czas spędzał, remontując ten złom. Przed pierwszą jazdą osobiście zawiesiłam mu przy lusterku medalik ze świętym Krzysztofem, patronem kierowców. Niestety, choć samochód się do tego nie nadawał, Olek lubił jeździć szybko Im szybciej, tym lepiej. No i stało się. Mój syn spowodował wypadek i wylądował w szpitalu, gdzie po kilku dniach zmarł. Co czułam? To było tak, jakbym sama umarła, jakby to mnie pochowali. Rozpacz i ból nie do opisania. Nie byłam w stanie siedzieć sama w mieszkaniu, w którym każda rzecz przypominała mi męża albo syna, więc na całe dnie wychodziłam z domu. Spacerowałam po ulicach, skwerach, parkach i płakałam, płakałam, płakałam. Z czasem przekonałam się, że ulgę przynoszą mi… place zabaw – dzieci są takie radosne, że chcesz czy nie, część tej radości udziela się także tobie. Któregoś słonecznego przedpołudnia siedziałam właśnie na ławce przy takim placu zabaw, zaczytana w gazecie, gdy nagle tuż obok mnie rozległ się cieniutki głosik: – Co pani cyta? Odsunęłam magazyn i… zamarłam z wrażenia Przede mną stał, czy też raczej stała, bo była to dziewczynka, sobowtór mojego Olka! Jasne kręcone włoski, zgrabny, zadarty nosek i nawet pieprzyk pod lewym okiem – dokładnie taki sam, jak u mojego syna. – Jak… – zająknęłam się. – Jak masz na imię? – Ola – odpowiedziała rezolutnie blondyneczka. Serce waliło mi jak młotem. Mam jakieś zwidy, czy co? Ale dziewczynka nie znikała. – Co pani cyta? – powtórzyła pytanie. – Opowiadania – odpowiedziałam. – O życiu, o miłości, o dzieciach. – Lubię dzieci – powiedziała. – Idę bawić się z dziećmi, pa! Od tej chwili nie spuszczałam jej z oka, a gdy po jakimś czasie podeszła do swojej matki, by razem z nią opuścić park, podążyłam ich tropem – tak dyskretnie, jak tylko było to możliwe. Tym sposobem dowiedziałam się, gdzie mieszkają. Musiałam po prostu z nimi porozmawiać – przecież to niemożliwe, takie rzeczy się nie zdarzają! Ale tego dnia zabrakło mi odwagi. Nazajutrz było deszczowo i wietrznie. Przypuszczając, że w taką pogodę raczej nie pójdą na huśtawki, postanowiłam odwiedzić je w domu. Zebrałam się w sobie i z pudełkiem czekoladek w dłoni zadzwoniłam do drzwi. Otworzyła mi mama Oli – Pani do…? – zapytała, patrząc na mnie ze zdziwieniem. – Do pani – odparłam. W progu opowiedziałam jej, jak wczoraj spotkałam Olę w parku, jak bardzo przypadła mi do serca i że chciałabym czasem się nią zająć, gdyż jako emerytka mam dużo wolnego czasu. Młoda kobieta żachnęła się. – To, że jestem samotną matką, nie znaczy, że moje dziecko jest zaniedbane i potrzebuje niani. I wtedy zjawiła się Ola. – O, dzień dobry! – uśmiechnęła się. – To dla mnie? – wyjęła mi z ręki słodycze. – Dziękuję! Kobieta wpuściła mnie do środka. Zaczęłyśmy rozmawiać. Kiedy dowiedziałam się, że ma na imię Małgosia, byłam już niemal pewna, że ojcem Oli jest mój syn. Tylko dlaczego nic mi nie powiedział?! Wkrótce dowiedziałam się, że Olek porzucił Małgosię, zanim zorientowała się, że jest w ciąży. Rozstali się w strasznym gniewie, dlatego nie powiedziała mu o dziecku Zaskoczyło ją teraz, że Olek nie żyje – nie wiedziała o wypadku. Kiedy poprosiłam, by pozwoliła mi przynajmniej spróbować naprawić to, co zepsuł mój syn, odparła, że nic nie obiecuje, ale że się zastanowi. Minęło kilka dni, podczas których bezskutecznie wypatrywałam „moich” dziewczyn na placu zabaw. Aż tu nagle w niedzielę… Łzy zakręciły mi się w oczach, kiedy Ola podbiegła do mnie, krzycząc z daleka: – Babciu, pohuśtasz mnie? – usłyszałam najsłodszy w świecie głosik. Po spacerze wszystkie trzy poszłyśmy do mnie. I nagle mój dom przestał być pusty i smutny. Rozbrzmiewał śmiechem Oli, tupotem jej małych stóp. I chociaż w trakcie tej wizyty Małgosia odebrała telefon od jakiegoś mężczyzny, to wiem, że nawet jeśli Ola będzie miała nowego tatę, to wciąż pozostanie moją wnuczką. Mój dom znowu jest radosny i tętni życiem. Mam po co żyć! Maria, lat 50 Czytaj także: „Mam dziecko z mężem siostry, ale nikt o tym nie wie. Prawda wyszła a jaw, gdy córka zachorowała na białaczkę" „Miałam gorący romans z księdzem. Uwiódł mnie, rozkochał, a gdy zaszłam w ciąże, zmusił do aborcji" „Kiedy żona powiedziała mi, że znowu jest w ciąży, uciekłem. Jako samotna matka poradzi sobie lepiej, państwo jej pomoże”
Zadanie powiedziała do Olka: : POMYŚL JAKĄŚ LICZBĘ. ODEJMIJ 3. WYNIK POMNÓŻ PRZEZ 3. ODEJMIJ DWUKROTNOŚĆ LICZBY POMYŚLANEJ NA POCZĄTKU. DODAJ 12. Uzupełnij graf: x -- -3 -- ? -- *3 -- ? -- -2x ? -- +12 -- ? Olek otrzymał w wyniku liczbę 18. Jaką liczbę pomyślał na początku? .......... b)Olek powiedział do Ewy: POMYŚL JAKĄŚ LICZBĘ. POMNÓŻ JĄ PRZEZ 2 I DODAJ 1. POMNÓŻ WYNIK PRZEZ 3. ODEJMIJ LICZBĘ 5 RAZY WIĘKSZĄ NIŻ TA KTÓRĄ POMYŚLAŁAŚ NA POCZĄTKU. JAKĄ LICZBĘ OTRZYMAŁEŚ?Uzupełnij graf: ? --.....-- ? --..... -- ? --.....-- ? --.....-- ? Ewa otrzymała liczbę 15. Jaka liczbę pomyślała na początku? POMYŚL JAKĄŚ LICZBĘ. ODEJMIJ 3. WYNIK POMNÓŻ PRZEZ 3. ODEJMIJ DWUKROTNOŚĆ LICZBY POMYŚLANEJ NA POCZĄTKU. DODAJ 12. Uzupełnij graf: x -- -3 -- ? -- *3 -- ? -- -2x ? -- +12 -- ? Olek otrzymał w wyniku liczbę 18. Jaką liczbę pomyślał na początku? ... b)Olek powiedział do Ewy: POMYŚL JAKĄŚ LICZBĘ. POMNÓŻ JĄ PRZEZ 2 I DODAJ 1. POMNÓŻ WYNIK PRZEZ 3. ODEJMIJ LICZBĘ 5 RAZY WIĘKSZĄ NIŻ TA KTÓRĄ POMYŚLAŁAŚ NA POCZĄTKU. JAKĄ LICZBĘ OTRZYMAŁEŚ?Uzupełnij graf: ? --...-- ? --... -- ? --...-- ? --...-- ? Ewa otrzymała liczbę 15. Jaka liczbę pomyślała na początku? o 14:54
Wierzyli, że razem zmienią świat. To jak poświęcali swój związek dla idei, mogło z boku wyglądać jak powolne spalanie się, ale dla nich była to czysta miłość. Do siebie i do wspólnego działania. Poświęcali się, ale nic przeciwko temu nie mieli. Wierzyli, że właśnie po to los ich ze sobą połączył. Urszula i Tomasz Kujawski: „Mamy za sobą wiele zakrętów, ale na szczęście udało nam się pozbierać” Przeciwieństwa się przyciągają Jego wszędzie było pełno. Ewa, siostra Gajki, powiedziała o nim, że był „zbyt żywiołowy, zbyt hałaśliwy, zbyt absorbujący, zbyt zaborczy”. Od Grażyny za to bił spokój i uśmiech. A do tego była bardzo piękna. Na pierwszy rzut oka w ogóle do siebie nie pasowali. Kazimierz Brandys w „Miesiącach” zastanawiał się, „co taki zachrypnięty buldożer robi z taką delikatną kobietą?”. Ale jak już ktoś się im przyjrzał bliżej, jedno było dopełnieniem drugiego. „Poznałem, Gaję, kobietę mojego życia, człowieka mojego życia, Grażynę - to ja jej wymyśliłem imię Gaja - i razem z nią zaczęło się prawdziwe życie. Ona właśnie uczyniła je sensownym, uczyniła mnie wartym cokolwiek, uczyniła mnie tym, kim się stałem” - pisał Jacek Kuroń w swoich wspomnieniach (cytuję za Fot. FOKA/FORUM Czytaj też: „Jesteśmy ze sobą szczęśliwi" – mówił Andrzej Kopiczyński o swoim związku z Monika Dzienisiewicz Gaja i Jacek Kuroniowie: początek znajomości Kiedy spotkali się po raz pierwszy, Grażyna była młodziutką, rumianą dziewczyną z warkoczem. Miała dopiero 15 lat. Jacek miał niewiele więcej, bo 21, ale wtedy wydawało mu się, że w porównaniu z jej wiekiem, jest stary. Za stary dla takiej dziewczynki. Tę różnicę podkreślały jeszcze okoliczności, w jakich się poznali. Było to na obozie walterowskim w Wolinie w lipcu 1955 roku, ona była zastępową, a Jacek instruktorem; należał do kadry kierowniczej obozu. Od razu ją zauważył, wręcz lgnął do niej. W nocy, kiedy wszyscy spotykali się w namiocie kadry żeńskiej, a Jacek zaczynał opowiadać bajki, zawsze siadał na pryczy Gajki i bawił się jej warkoczem. „To była jedyna pieszczota, na jaką sobie pozwalałem, i opowiadałem wszystkim, a naprawdę Gajce”, opisywał we wspomnieniach. Reszta obozu szybko się zorientowała, że instruktor faworyzuje jedną z dziewcząt i wybuchł skandal. „Trudno powiedzieć, na ile ten bunt był sprawiedliwy, bo to było nie w porządku, że ja tylko jedną Gajkę widziałem na świecie”, pisał dalej. Grażyna też czuła, że Jacek nie jest jej obojętny. Po lipcowym turnusie miała jechać na kolejny, ale już wiedziała, że nie da rady tego zrobić. Przyszła do niego i powiedziała mu, że nigdzie więcej nie jedzie. - Dlaczego? - spytał. - Bo Cię kocham, a nie mam szans. Nie mieli ze sobą kontaktu przez kolejny rok, poza tymi kradzionymi momentami, kiedy Jacek przyjeżdżał z Żoliborza na Mokotów pod okna Grażyny i patrzył, jak ta pilnie odrabia lekcje. Gaja Kuroń: dom rodzinny 15-latka pochodziła ze zwyczajnej, polskiej rodziny. Jej rodzice byli katolikami, patriotami, ale przede wszystkim bardzo ciepłymi ludźmi, którzy stawiali swoje dzieci na pierwszym miejscu. Grażyna miała dwie siostry i brata, sama była najstarsza. Rola opiekuńczej, odpowiedzialnej i pełnej empatii siostry została w niej już na zawsze. Potem wszystkie te cechy przelała na Jacka. „Miałyśmy szczęście rosnąć w normalnym, ciepłym domu” - opowiadała jej siostra, Ewa. „Tata był z nas, czterech córek, bardzo dumny. Lubił powtarzać, że nikt nie ma takich pięknych, mądrych i dobrych córek, jak on. Udzielał nam lekcji fokstrota, polki, tanga, wyobrażał sobie, że przygotowuje nas na bale...”. Ślub Gai i Jacka Kuroniów Któregoś dnia Jacek zjawił się w mieszkaniu na Mokotowie, żeby się oświadczyć. W ręce trzymał fiołki alpejskie w doniczce, a za plecami towarzyszyli mu dwaj koledzy, Sasza i Olek. Gdyby dostał kosza, to tamci dwaj mieli spróbować swoich sił. Siostra Grażyny opowiadała, że wolałaby Saszę, albo chociaż Olka, Jacek jej się nie podobał. Ku niezadowoleniu Ewy, rodzice się zgodzili. Podobno młodsza siostra Gajki po ich ślubie płakała tak, że w szkole wszyscy myśleli, że zdarzyło jej się prawdziwe nieszczęście. Przywiązanie rodzeństwa do siostry było ogromne. Młodzi pobrali się, gdy Gaja zdała maturę. 25 kwietnia 1959 roku zaczął się dla niej nowy etap życia, w którym na pewno czuła ogromne szczęście, ale nie było jej lekko. Na początku pozostawało im żyć tylko miłością, bo poza tym nie mieli absolutnie nic. Tak jak pozostałym młodym małżeństwom w Polsce, odczuwali brak pieniędzy, mieszkania i perspektyw. Pomieszkiwali kątem u rodziców Grażyny, potem u rodziny Jacka. Wszędzie było ciasno, a rok po ślubie Kuroniów zrobiło się jeszcze ciaśniej, bo na świat przyszedł ich syn Maciek. Był niczym prezent na Dzień Kobiet, bo Gajka urodziła go 8 marca 1960 roku. Wtedy do pogodzenia miała rolę nie tylko żony i studentki, ale też młodej matki. Studiowała wtedy psychologię, do której zachęcił ją Jacek. Żeby nie zawaliła roku, jej mama zobowiązała się pomóc przy dziecku. Żona więźnia W tym czasie Jacek całą swoją uwagę i energię skupił na krytyce władz PZPR. Widział, że zmiany, których dokonuje partia, nie przekładają się na pozytywne zmiany w Polsce. To zmieniło jego poglądy o 180 stopni. Coraz bardziej wchodził w działalność opozycji. W 1964 roku razem z Karolem Modzelewskim napisał „List otwarty do PZPR”, w którym podkreślali, że pomiędzy klasą robotniczą i centralną biurokracją partyjną panuje konflikt. Odpowiedź adresata nie pozostawiała złudzeń. Panowie trafili do więzienia. Jacek na trzy lata, Karol na trzy i pół roku. Gaję wtedy też zatrzymali na 24 godziny, jako żonę opozycjonisty. Miała wtedy 25 lat, a ich syn pięć. Wtedy zaczął się dla nich okres długich rozłąk, które nie miały się zakończyć już nigdy. Grażyna już zawsze będzie żoną więźnia, chociaż wtedy jeszcze nie wiedziała, że na dwadzieścia trzy lata ich małżeństwa, siedem z nich Jacek spędzi w więzieniu. Nie wspominając już o tym, że przez dekadę chlebem powszednim w ich związku będą aresztowania, zatrzymania na 24 godziny, rewizje, podsłuchy, pobicia i esbeckie szykany. Czy gdyby wiedziała, chciałaby cokolwiek w swoim życiu zmienić? „Drętwieję ze strachu na myśl, że mogłam Cię nie spotkać. Z perspektywy lat wydaje mi się, że nie wymigamy się od teorii przeznaczenia, bo przecież wtedy, dawno temu, kiedy nosiłam warkocze i chodziłam ubrana jak pensjonarka, Ty byłeś dorosłym człowiekiem”, napisała do Jacka w dniu, kiedy zapadł na niego wyrok trzech i pół lat więzienia. Wtedy też mijała im dziesiąta rocznica ich pierwszego spotkania. Gajka była bardzo dzielna. Chciała być, dla Jacka. Potrafiła dla niego i jego walki o większe idee znieść tę straszną rozłąkę. Kiedyś wydawało jej się to nie do pojęcia, o czym pisała mu w jednym z listów: „Kiedy byliśmy razem i wracałam do domu wieczorem, z niepokojem patrzyłam w okno. Bałam się, że może Ciebie nie być. Nie myślałam o tym, że może Cię nie być przez tydzień, miesiąc, rok. Bałam się, że ten wieczór nie będzie nasz. Teraz, kiedy siedzę sama w domu, nie pozwalam sobie na podobne myśli, byłoby to samobójstwem. Duszę głęboko tęsknotę, a raczej przetwarzam ją na świadomość tego, że jesteś mój. I ta świadomość jest moją radością". „Zaklinam Cię, nie martw się. Ja wszystko świetnie znoszę i nie jest mi ani źle, ani smutno. Pamiętaj, potrafię czekać i wolę takie czekanie od każdego innego wyboru życia. Ja naprawdę jestem szczęśliwa". Jacek się martwił, ale ona z każdym dniem coraz lepiej odnajdowała się w nowej rzeczywistości, jako debiutująca żona więźnia. Zajmowała się domem i Maćkiem, ale dbała też o męża, odwiedzała go przy każdej okazji i co ważniejsze, organizowała mu paczki. Była to bardzo priorytetowa sprawa, ponieważ więźniowie dostawali wtedy bardzo mało jedzenia, a paczki można było wysłać tylko kilka razy do roku, więc każda z nich musiała być precyzyjnie przemyślana. „Żałuję, że tak późno, ale nie wiedziałam, że 100 zł, które miałeś przy sobie, musiało iść do depozytu. Błędy wynikają z braku obycia z tą problematyką. No, ale będę się doskonalić”, pisała mu. Jacek nie miał jednak co do przesyłki najmniejszych skarg. „Zawartość pierwszej paczki była z kryminalnego punktu widzenia absolutnie wspaniała (rosół z drobiu czyni jadalną każdą zupę). Poza tym świetny pomysł z moją pracą naukową i dentystą. Wszystko, co piszesz, wskazuje, że zostałaś stworzona na żonę kryminalisty". Pakowane z pietyzmem więzienne paczki rzeczywiście na to wskazywały. Gajka dbała, żeby było w nim jedzenie, ale nie byle jakie, im bardziej kaloryczne, tym lepiej. Biszkopty na samych jajkach, rosół z drobiu, który poprawi smak każdej zupy, schab udający smalec, a pod nim sprytnie ukryta kawa. A pomiędzy jedzeniem to, co niezbędne, a co do spożycia się nie nadaje - pieniądze, papierosy… Listy z celi Poza paczkami, Gajka słała mu też listy, na które Jacek żarliwie odpisywał. Mimo że powstawały w bardzo trudnym dla nich momencie, to słowa, które do siebie kierowali, były pełne radości i pogody ducha. Żadne z nich nie chciało zrzucać na tę drugą osobę ciężaru rzeczywistości i problemów. Ich uczucie w tych listach kwitło. 8 kwietnia 1965 r. Jacek napisał: „Myślałem sporo na temat naszego życia i doszedłem do bardzo dziwnych wniosków. Mianowicie sądzę, że tak, jak jest, to jest bardzo dobrze. Pomyśl, mijają lata - już osiem lat, to, co było między nami, jest coraz większe, silniejsze, piękniejsze. Nie myśl, że to nasze szczęście wiąże się z rozstaniami i dlatego więzienie traktuję jako coś pozytywnego. Sądzę, że trwałość i wartość tego, co jest między dwojgiem ludzi, zależy od treści ich życia. To wielki los na loterii codzienności, że spotkałem takiego człowieka jak Ty i że idziemy razem - jestem cholernie szczęśliwy. Aż moi koledzy w celi dziwią się, czemu jestem taki pogodny i zadowolony”. Kuroniowie: Mieszkanie na Mickiewicza 27 Pomiędzy jedną odsiadką, a drugą, ich życie toczyło się na Żoliborzu. Na Mickiewicza 27 zawsze było mnóstwo gości, to był prawdziwy dom otwarty. Czasami nie wiadomo już było, kto jest domownikiem, a kto jest tam tylko na chwilę, zwłaszcza od czasu, gdy mieszkanie stało się oficjalnym adresem KOR-u. We wspomnieniach Jacka to miejsce zachowało się jako tłoczne, ale z dobrą atmosferą: „Zastanawiam się, jak mogliśmy się wszyscy pomieścić, bo przecież była moja mama i mój tata, my z Maćkiem, brat Gajki Jacek, Joasia i jeszcze Sewek. Nie czuliśmy jednak nigdy tłoku i nie przeszkadzaliśmy sobie. Fajnie nam tam razem było”. Mirosław Sawicki wspominał miejsce przy Mickiewicza 27 w ten sposób: „Tam przecież zawsze było mnóstwo ludzi, a Gajka dbała, żeby dla każdego był ładny talerzyk i szklaneczka”. Żyje jakie Kuroniowie wiedli na Żoliborzu bardzo różniło się od tego, jakie znała z dzieciństwa Gajka. Na Mokotowie wszystko było uporządkowane, w pełnym ładzie, a tutaj wprost odwrotnie. Ale to im odpowiadało, i jej i jemu. Oboje robili to z wyboru, to było dla nich życie niezwykle ciekawe. Przeczytaj także: Trzykrotnie dokonała aborcji. Nina Andrycz żyła tak, jak chciała. Nie zmienił tego nawet Stalin Gaja Kuroń: internowanie i choroba Był 16 grudnia 1981 roku. Mróz, nigdzie nie można było znaleźć kapci, więc Gajka zaczęła robić dwie porządne pary na drutach dla Jacka i Maćka, kiedy przyszli ją internować. Wysłali ją do ośrodka w Gołdapi a później do Darłówka. Była tam pół roku, po czym zwolnili ją ze względu na zły stan zdrowia. „Przez ten czas, kiedy moja żona siedziała w Olszynce, Gołdapi, Darłówku, na widzenia do mnie przychodziła jej siostra, Ewa. Dzięki niej miałem informacje o Gajce, bo nasze listy przetrzymywano, przychodziły rzadko lub wcale. Tęskniłem okrutnie, aż tu któregoś dnia, na początku lata, przyjechała do mnie do Białołęki sama Gajka. Piękna, opalona, pełna życia. Miała przerwę w internowaniu ze względu na stan zdrowia, czekał ją jakiś zabieg w wolnościowym szpitalu”, opowiadał Jacek Kuroń. W łódzkim szpitalu zmieniono jednak plany, powiedzieli Gajce, że zabieg nie jest potrzebny, a zamiast niego wystarczy leczenie hormonalne. 15 czerwca 1982 roku napisała do syna Maćka: „Już, już byłoby dobrze, gdyby nie Marek Edelman. W drodze na obiad na moją cześć usłyszał, że kaszlę. Zawrócił pod swój szpital i zarządził prześwietlenie. Pewna swego dowcipkowałam, kiedy wpadła lekarka z kliszą i mówi: >Chyba popsute zdjęcie, bo to niemożliwe<. Rzeczywiście zdjęcia powtórzyli, ale żadne nie chciało być lepsze". Zdiagnozowano zwłóknienie płuc. Teresa Bogucka wspominała, że Edelman powiedział Grażynie, że wypadki tej choroby są bardzo rzadkie i zazwyczaj źle się kończą. „Gajka śmiała się, że przejdzie do historii jako rzadki wypadek. W szpitalu była jak zawsze piękna, może nawet piękniejsza, radosna, był w jej pokoju taki rozbawiony nastrój, cały czas się śmieliśmy”. Gajka przez cały czas wierzyła, że wyzdrowieje i wróci do swojego Jacka, w końcu zawsze na siebie czekali. Pozwolono im się w tamtym czasie zobaczyć tylko raz, było to dzień przed jej śmiercią. Wieczorem odwieziono go z powrotem do więzienia i nie pozwolono, żeby był przy umierającej żonie nazajutrz. Grażyna Kuroń zmarła 23 listopada 1982 r. Pochowano ją na Cmentarzu Powązkowskim. Fot. FOKA/FORUM Korzystałam z: „Historia Gai i Jacka Kuroniów” Anna Bikont, Joanna Szczęsna, Wysokie Obcasy, numer z 28 października 2000 roku
13. a) Ewa powiedziała do Olka: Pomyśl jakąś liczbę. Pomnóż ją przez wyniku odejmij 5. Odejmij dwukrotność liczby pomyślanej na 12. Uzupełnij 5- 2x+ 12Olek otrzymał w wyniku liczbę 19. Jaką liczbę pomyślał na początku?b) Olek powiedział do Ewy: Pomyśl jakąś liczbę. Pomnóż ją przez 5 i dodaj wyniku odejmij 5. Odejmij liczbę 4 razy większą niż ta, którą pomyślałaśna początku. Jaką liczbę otrzymałaś? Uzupełnij otrzymała liczbę 12. Jaką liczbę pomyślała na początku?95
Ewa powiedziała do Olka:Pomyśl jakąś pomnóż przez dwukrotność liczby pomyślanej na 12. Uzupełnij graf: x -3 ... *3 ... -2x ... +12 ... Odpowiedzi: 3 0 about 12 years ago x- liczba o której myśli ola (x-3)*4-2x+12=18 4x-12-2x+12=18 2x=18 x=9 9-3=6, 6*4=24, 24-2*9=6, 6+12=18 Prosze ocenke :D _asiulka_emo_ Novice Odpowiedzi: 15 0 people got help 0 about 12 years ago (x-3)*4-2x+12=18 4x-12-2x+12=18 2x=18 x=9 9-3=6, 6*4=24, 24-2*9=6, 6+12=18 ;)) kpw_0 Skilled Odpowiedzi: 53 0 people got help 0 about 12 years ago Olek otrzymał w wyniku liczbę liczbę pomyślał na początku? (x-3)*4-2x+12=4x-12-2x+12=2x (x-3)*4-2x+12=18 4x-12-2x+12=18 2x=18 x=9 spr 9-3=6 6*4=24 24-2*9=6 6+12=18 renata5124 Experienced Odpowiedzi: 296 0 people got help Report Reason Reason cannot be empty
ewa powiedziała do olka